Pinky Van Den Booss*PL - kastratka
HCM, PKD, Felv, FIV - negativ, FIP - 1:10.
» rodowód
Gdy znajomi słyszą, że opowiadam o mojej księżniczce, wiedzą, że chodzi o Pinky, kotkę brytyjską w kolorze liliowo-białym. Mieszkają ze mną obecnie cztery koteczki, ale to Pinky ma w moim sercu "to" miejsce. Prawie trzy lata temu postanowiłam, że Olka nie może być sama. Jeden kot to nie jest dobry pomysł. Zawsze podobały mi się koty brytyjskie, ich delikatny charakter przy masywnej budowie. Dlatego też 16 maja 2003 roku zjawiło się w mojej łazience małe przestraszone kocie, które od pierwszego wejrzenia skradło mi serce. Początki były trudne, kotce dokuczała Olka, więc maluszek przez jakiś czas mieszkał w łazience. W końcu zdecydowałam się połączyć obie kotki. Olka z czasem polubiła Pinky, jednak brytyjka jest typem kotki samowystarczalnej. Woli przebywać ze mną, tylko mi pozwala się głaskać, co do reszty otoczenia jest bardzo nieufna. Najwyraźniej gdy była malutka, rzadko miała kontakt z człowiekiem.
Pinky 10. września 2004 roku urodziła czterech chłopców - trzy dwukolorowe kociaki i jednego liliowego. Z kociaka, jakim dla mnie wciąż była, przeistoczyła się w troskliwą kocią mamę. Cudownie zajmowała się maluchami, wszystkiego uczyła i pilnowała, żeby nie stała się im krzywda. Kociaki szybko rosły, zachowaniem zupełnie nie przypominały mamy. Każdy był pewnego rodzaju indywidualnością. Karl - najczulszy, urodził się pierwszy, wciąż szukał kontaktu z Pinky, a teraz jest bardzo związany ze swoją panią. Kallas - drugi w kolejności, wolał bawić się sam, ma wygląd brytyjskiego macho ;). Kiro - najodważniejszy, wszystko robił pierwszy, pierwszy też pojawił się na wystawie. Dla mnie był idealnym bikolorem i niesamowitym zawadiaką. Kupido - najmniejszy i najmlodszy, najdłużej był z nami. Dlatego też jego kontakt z człowiekiem był wręcz niesamowity. Z wszystkich kociaczków byłam i jestem bardzo dumna tak samo, jak zapewne Pinky.
Mimo że Pinky w wieku 2,5 roku po raz drugi została mamą, dla mnie wciąż jej delikatna natura i budowa powodują, że jest wciąż małym kociaczkiem, który prawie trzy lata temu miałam szczęście spotkać na swojej drodze. Na wystawach Pinky zdobyła już tytuł Wielkiego Championa Międzynarodowego na wystawie w Poznaniu, ukończyła więc tym samym karierę wystawową. Swoją urodą urzekła nie tylko mnie. Spowodowała, że coraz więcej hodowców przekonuje się do bikolora - coraz więcej jest na wystawach brytyjczyków z dodatkiem bieli. Moim marzeniem było dołączenie do hodowli jeszcze jednej kotki bikolor już z przydomkiem KABRIRUS, dziecka mojej ukochanej księżniczki. Pinky przy drugim porodzie 18. sierpnia 2005 roku sprawiła mi niespodziankę i ziściła moje marzenie. Urodziła pierwszą w Polsce bikolorkę szylkret liliowy. O Lunitari więcej w jej zakładce :)
W roku 2007 dokładnie jeden dzień przed Mikołajem Pinky została mamą po raz ostatni. Urodziła przepiękny miot: drugą liliową szylkretkę bikolor Oleńkę oraz dwóch chłopców: Onufrego - czekoladowego bikolora i Obłoczka - liliowego bikolora. Po tym porodzie zdecydowaliśmy, że zostanie ona wysterylizowana. Koteczka ma już 5 lat, a następny miot mogłaby mieć dopiero za 1,5 roku, więc nie było sensu jej męczyć. Wiedzie obecnie szczęśliwe życie kastratki, choć właśnie po sterylizacji przypomniało jej się, jak to fajnie jest być mamą i nawołuje Lunitari, aby przyszła na karmienie. I co najlepsze - Lunitari przychodzi i chce ssać mamę.
Pinky jest mamą miotów K, L i O.